Pod jednym dachem z chihuahuą: część 2
Kardamon, jak zapewne każdy przedstawiciel tej rasy, jest najszczęśliwszy, jeśli znajduje się w centrum uwagi. Czasem mamy wrażenie, że jest to podstawą jego psiej egzystencji. Jeśli tylko poczuje, że jest w jego mniemaniu pomijany, zrobi wszystko, aby domownicy lub goście zauważyli jego obecność i obdarzyli atencją. Oczywiście nie dzieje się tak przez cały czas, bo nasz mały bohater dużą część dnia po prostu śpi, odpoczywa, a czasem bawi się sam. Z reguły ma to miejsce, gdy każdy jest zajęty swoimi sprawami. Kardamon akceptuje fakt, że też musi zająć się sobą, więc śpi. Wyjątkiem są poranki, kiedy po krótkiej wizycie w ogrodzie najwyraźniej uznaje, że należy mu się coś od życia i domaga się porannej dawki czułości.
Nie pozwala wówczas czytać książki, tylko gramoli się na mnie i siada zadowolony na książkę, oczywiście tyłem do mnie, po czym odwraca łebek i patrząc swoimi wielkimi ślepiami zdaje się mówić: „Posmyraj mnie!”. Książka wielkim wrogiem jednak nie jest, bo łatwo ją ujarzmić i nikt na niego się nie wścieka. Gorzej jest z laptopem. Laptop na kolanach pani, to jest dopiero wyzwanie! Jak się usadowić między panią a laptopem, aby nie wywołać przy tym niezadowolenia, że się stąpa po klawiaturze? Obserwując manewry Kardamona, który już wie, że po klawiaturze może stukać tylko pani, a nie on, mam wrażenie, że tak właśnie myśli. Podchodzi bowiem z każdej strony i stara się znaleźć jak najlepsze miejsce na usadowienie się i domaganie pieszczot. Jeśli go nie znajduje, siada wówczas obok i wpatruje się we mnie pełnym nieszczęścia wzrokiem. Jeśli to nie pomaga, zaczyna wykonywać naskoki na ramię, a w ostatecznym akcie desperacji po prostu burczy, delikatnie powarkuje! Sprawia to wrażenie, jakby chciał nakrzyczeć na mnie, że laptop jest ważniejszy od niego. Cóż, nasz pies jest zdecydowanie istotą bardzo asertywną i skutecznie komunikuje swoje potrzeby. Z reguły dostaje to, czego pragnie, bo te jego zabiegi przykuwają uwagę domowników i zazwyczaj wywołują rozbawienie, więc chcąc nie chcąc przerywamy swoje zajęcia i po prostu realizujemy listę oczekiwań naszego psa. No i kto kogo prowadzi na smyczy?
Uszy - emocjonalny sejsmograf
Nasz pies jest mistrzem w
okazywaniu emocji. Niejeden człowiek mógłby się od niego uczyć. Od samego
początku fascynuje nas złożoność układu uszu Kardamona, w zależności od jego
samopoczucia, nastroju. Na swój psi sposób prowadzi z nami rozmowę, poruszając
uszami na kilkanaście znanych mu sposobów. Żywo reaguje na nasze słowa, gesty,
ton głosu, prezentując swoje zdanie odpowiednim układem uszu. Najbardziej
lubimy droczyć się z nim używając słów, w których znajduje się litera „r”.
Dlaczego? Ulubionym przysmakiem naszego psa są przekąski
z suszonych rybek owiniętych mięsem z piersi kurczaka. Wystarczy słowo
„rybka”, aby Kardamon zerwał się nawet z najgłębszego snu, postawił uszy w
najbardziej wdzięczny sposób, machał ogonem jak oszalały, a małymi podskokami i
błyskiem w oku wyrażał swoje zadowolenie połączone z oczekiwaniem, że udamy się
w miejsce, gdzie przechowywane są suszone rybki. Szybko zorientowaliśmy się, że
czasem wystarczy powiedzieć samo „rrrr”, aby reakcja była podobna, może tylko
odrobina niepewności sygnalizowana jest uszami. Kiedyś jednak siedząc w
większym gronie, zaczęliśmy wypowiadać inne słowa na literę „r” lub takie,
które mają w środku tę literę, mocno ją eksponując. Kardamon żywo zareagował,
patrzył na nas z wyczekiwaniem i zademonstrował nam towarzyszące wypowiadanym
przez nas słowom swoje psie emocje: od euforii po rezygnację, gdy okazało się,
że nam nie chodzi wcale o rybkę.
Pieśń pochwalna
Nic tak nie uszczęśliwia
Kardamona jak wyrazy uznania kierowane przez domowników, gości i nieznajomych
pod jego adresem. Próżność jest wpisana w jego charakter i wszelkie pochwały i
zachwyty upajają go, co wyraża zwiększoną żywotnością, głębokim spojrzeniem
pełnym miłości i wdzięczności albo też łaszeniem się w bardziej wyszukany
sposób. Jako że Kardamon nie lubił się kąpać, wpadliśmy na pomysł, aby po
kąpieli i wysuszeniu sierści prawić mu komplementy, które stanowią obecnie
wręcz rytualną pieśń pochwalną, o tym, jaki jest czysty, uroczy, pachnący itd.
Każdy z domowników bierze go na ręce i podziwia, a on jest po prostu
szczęśliwy. Skutkiem ubocznym zaspakajania próżności naszego psa jest mniej
stresu przed kąpielą i ogólnie przyjemniejszy jej przebieg. Kardamon rozkoszuje
się również zapewnieniami, że jest kochany, dobry, mój, nasz przy równoczesnym
głaskaniu lub drapaniu po torsie. Podnosi wówczas pyszczek do góry, wyciąga
maksymalnie szyję i po prostu „odlatuje”, co widać po ułożeniu uszu i zamykaniu
oczu. Jeśli więc szukasz psa-pieszczocha, psa-rozrabiakę i psa-uparciucha w
jednym, to chihuahua będzie jedną z najbardziej odpowiednich ras, której mottem
życiowym wydaje się być zdanie: „kochaj mnie, rozpieszczaj i pozwól mi być
sobą”.
Mały zazdrośnik
Obiektem tulenia i głaskania w
naszym domu według Kardamona powinien być tylko on, dlatego kiedy tylko
przytulam się do kogoś, pierwszym, który się natychmiast pojawia w polu
widzenia jest oczywiście nasz mały zazdrośnik. Kiedyś oglądając telewizję
przytuliłam się do mamy, objęłam ją ramieniem i coś mnie podkusiło, zaczęłam ją
głaskać. Kardamon natychmiast wskoczył na moje kolana i zaczął wciskać się w
nasze objęcia. Chcąc sprawdzić, jaka będzie jego reakcja, nie zwolniłam
uścisku. Po może dwóch minutach bezskutecznych starań zdobycia wolnej
przestrzeni między mną a mamą, Kardamon zeskoczył na podłogę i obrażony, ze
spuszczonym ogonem, po prostu odszedł. Widząc jego reakcję, zawołałam go do
nas, ale on tylko odwrócił głowę, spojrzał na mnie i poszedł nieszczęśliwy do
innego pokoju. Zrobiło nam się po prostu głupio i od tego czasu zawsze
przygarniamy go do siebie, kiedy wzajemnie okazujemy sobie czułość, a on
promienieje szczęściem.
Tęsknota
O tym jak bardzo pies przywiązuje
się do domowników, nie muszę nikogo przekonywać. Zna to dobrze każdy psiarz,
dla którego radosne powitania po powrocie do domu są jednym z najwspanialszych
sposobów okazywania miłości przez psa. Oczywiście Kardamon również odprawia
swój taniec radości, biega tam i z powrotem wieszcząc wszem i wobec, że kolejna
osoba wróciła do domu. I dopiero jak są wszyscy, kończy swoje polegiwanie w
sportowych bluzach zostawionych w pokojach, pomiędzy butami w garderobie czy
też pod drzwiami. Podczas nieobecności taty Kardamon układa dla niego papcie na
dywaniku przy drzwiach, tak aby pan nie marnował czasu, tylko od razu je
nałożył i zajął się nim. Kilkugodzinna nieobecność domowników jest przez
Kardamona akceptowana i nie wywołuje złego samopoczucia. Kiedy jednak rok temu
wyjechałam z mamą na dwutygodniowe wakacje i Kardamon został w domu sam z
panem, jego tęsknota za nami miała wszelkie symptomy depresji. Nasz maluch
stracił apetyt, spał całymi dniami, nie chciał się bawić, tylko leżał w naszych
rzeczach. Określenie „stracił apetyt” właściwie nie oddaje dobrze sytuacji
kryzysowej, która miała wówczas miejsce. Kardamon praktycznie przestał jeść,
pił tylko wodę i spał. W efekcie przedmiotem naszych rozmów z tatą była wymiana
informacji na temat tego, co Kardamon najbardziej lubi, co można mu ugotować,
bo do miski z mokrą czy suchą karmą pies nawet się nie zbliżał. Wszyscy byliśmy
przerażeni. Tuż przed naszym powrotem sytuacja została o tyle opanowana, że
Kardamon nie jadł już tylko tzw. porcji na przeżycie, ale powoli zaczął zjadać
część z przygotowanego przez tatę jedzenia. Kiedy po powrocie do domu wzięłam
Kardamona na ręce i poczułam jak bardzo schudł w tym czasie, zdałam sobie
sprawę z tego, jak bardzo trudny był to dla niego i mojego taty czas.
Małe tęsknoty mają oczywiście
miejsce również i teraz, ale nie przybierają już tak skrajnej postaci. Kardamon
tęskni nie tylko za domownikami, ale także za innymi osobami, z którymi
zaprzyjaźnił się podczas ich kilkudniowego pobytu w naszym domu.
Zakończenie
Po dwóch latach wspólnego życia
nie dziwi nas już widok Kardamona leżącego jak kot na najwyższym oparciu fotela
czy oglądającego z nami film. To stało się już codziennością. Przyzwyczailiśmy
się też do tego, że mówiąc do niego „Kardamon chodź tu”, nasz pies najpierw
wykonana wszystkie ćwiczenia na rozciąganie, a dopiero potem majestatycznym
krokiem zbliży się do nas, choć czasem w przypływie większej spolegliwości po
prostu podejdzie. Ten typ tak ma. Jego pełen temperamentu charakter, z dużą
domieszką indywidualizmu, ogromne przywiązanie i psia miłość okazywana na
każdym kroku sprawiają, że nasze życie nabrało nowych i często niespodziewanych
barw.
Aż zapragnęłam takiego pieszczocha <3
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia i Kardamon jaki fotogeniczny ;)
OdpowiedzUsuńCo do dawki czułości - świetnie rozumiem, choć moje "centrum zainteresowania" waży prawie 30 kg to także potrafi wtargnąć bezpardonowo na kolanka i owijając się niczym koala wbić pazurki tu i ówdzie, żeby jakimś cudem się nie zsunąć ;)
Laptopa też nie lubi, potrafi uwalić na nim głowę zasłaniając całą klawiaturę :)
Całkowita uwaga niezbędna! Nie ma "przeproś", jeśli Sara domaga się czułości to tak ma być! :) Hmm... i w zasadzie nikt nie protestuje :)
Tak zawsze chciałam mieć takiego pieska ♥
OdpowiedzUsuńCudowny!!!
Kardek modelo, czekam na sesję z przyszywaną siostrą. ��❤
OdpowiedzUsuńGdy ja wyjeżdżam na wakacje i kontaktuje się z osobą, która zajmuje się moimi psami jedyne o czym rozmawiamy to właśnie one, początek naszego urlopu to też problemy z apetytem psów, ale na szczęście nie aż takie jak u was :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy! swiatmoichzwierzakow.blogspot.com