Dobranoc, Gwiazdeczko

Naprawdę długo zbierałam się za napisanie tego posta. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała to zrobić. Ale miesiące mijały i dalej nie byłam w stanie się za to zabrać. Ostatecznie postanowiłam, że wstawię na bloga coś co napisałam na swoim prywatnym Facebooku, bo wciąż nie jestem w stanie poradzić sobie z tym co miałabym tu napisać.

Każdy wie, że 2016 nie należał do najlepszych, ale naprawdę, przynajmniej ja, nie potrzebowałam tak dosadnego przypomnienia.

wrzesień 2011

Ponad dziewięć lat temu jako głupi dzieciak pojechałam pod Poznań do hodowli labradorów. Do tej pory pamiętam jak zastanawialiśmy się nad wyborem rasy. Przeglądaliśmy w trójkę moją prywatną Biblię (aka książkę o psach z jakiegoś 1980/90 roku). Podobały nam się gończe polskie i hovawarty. Ostatecznie postawiliśmy na coś mniej polskiego i mniej kudłatego, na labradora. Przypominał nam naszego pierwszego psa, Borysa. Tak stanęło na tym, że postanowiliśmy kupić beżowego psa. Z takim postanowieniem pojawiliśmy się w Kociokwiku (do tej pory nie rozumiem jak można nazwać tak hodowlę psów). Wszystko zmieniło się, gdy spośród bodajże sześciu szczeniaków, pięć miało nas całkowicie gdzieś i bawiło się ze sobą, a jedna czarna suczka podczołgała się do mnie i zaczęła bezczelnie gryźć mój palec. Wybrała swojego człowieka. My wybraliśmy swojego psa.

Kilka miesięcy później (pamiętam tylko, że było cholernie zimno) mój tata przywiózł do domu małą czarną kulkę w czerwonym kojcu z pogryzionymi rogami. Usłyszałam na wejściu, że zwymiotowała mu do uchwyt na kubek w samochodzie, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam zbyt przejęta tym jak to niezdarne coś wyczłapało się z nowego legowiska i starało się udawać dzielnego, mimo że było otoczone trójką przerośniętych stworów.

styczeń 2013
Minęło trochę czasu, a Ari (swoją drogą nazwana częściowo przez ładne włoskie imię Ariana, a częściowo przez Arię z Eragona - nie oceniajcie, podobały mi się smoki w tym filmie, a o książce nie miałam pojęcia) stała się moim towarzyszem na dobre i na złe. Nawzajem uczyłyśmy się ogarniania życia, sztuczek - tych psich i ludzkich, szukania sposobów na spędzanie ze sobą jak najwięcej czasu. Razem uczyłyśmy się nawet jazdy na łyżwach/łapach (do tej pory tego nienawidzę).

Ari była psem "podwórkowym", ale każdego roku przed świętami Bożego Narodzenia spała ze mną w pokoju przez jedną noc. Pamiętam jak jednego razu nie mogła się uspokoić i musiałam śpiewać jej kolędy, żeby w końcu zasnęła. Po piątym "Lulajże Jezuniu" i trzeciej "Cichej Nocy" w końcu się udało.

luty 2013
Znała dokładnie dwadzieścia trzy sztuczki, a kilka z nich również po angielsku, hiszpańsku i włosku. Była cholernie inteligentna, ale nauka "daj głos" i tak zajęła jej całe siedem lat życia.

To dzięki niej zaczęłam prowadzić bloga o psach (który swoją drogą na chwilę obecną ma prawie 1 220 000 wyświetleń - how crazy is that?). Zaczęłam też robić zdjęcia. Dobre czy złe, to już kwestia wtórna, ale zaczęłam. Była najcierpliwszą modelką, jaką miałam okazję fotografować. Była spokojna i cierpliwa, dla kawałka psiego ciastka skłonna nawet zastygnąć na kilka minut.

kwiecień 2015

Była najlepszą pocieszycielką, kiedy nie chciałam się nikomu zwierzać. Po prostu była, stała i machała ogonem, a kiedy pojawiały się łzy, podbijała mi łokieć głową, starając się mnie rozśmieszyć.

Była najbardziej niezdarnym psem jakiego znam. Potrafiła się rozpędzić za piłką i nie wyhamować w odpowiednim momencie. Biegała jak potłuczony królik na wczesnej emeryturze. Jej ruchy były kompletnie pozbawione gracji i jakiejkolwiek elegancji.

grudzień 2015

Ale i tak uważam, że była idealna. W swojej głupocie i postrzeleniu, w niezdarności i w swojej mądrości. Była cierpliwa, kochająca, opiekuńcza. Zawsze chciała zadowolić wszystkich dookoła, choć nie zawsze jej to wychodziło. Była najlepsza.

A przede wszystkim była za młoda, żeby odejść. Mogła pożyć jeszcze trochę, choć chwilę, bo nikt tak naprawdę nie zdążył nacieszyć się jej obecnością. Ale z drugiej strony... Czy dałoby określić się czas potrzebny do takiego nacieszenia się?

Nie mam pojęcia. Teraz wiem tylko tyle, że 5 grudnia straciłam najlepszą przyjaciółkę i już zawsze będzie mi jej cholernie brakować.

Śpij dobrze moja Gwiazdeczko.

marzec 2016

Related Posts

śmierć 1889778869604000870

2 komentarze

  1. Przepięknie napisane, popłakałam się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ja myślałam, że uda mi się tego uniknąć poprzez wklejenie tekstu sprzed 3 miesięcy, ale niestety przeglądanie zdjęć mnie dobiło :c

      Usuń

emo-but-icon

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *