RELACJA: Warsaw Animal Days


Dwa tygodnie temu, przez trzy dni w Międzynarodowym Centrum Targowo-Kongresowym PTAK WARSAW EXPO w Nadarzynie odbywały się targi Warsaw Animal Days. Organizowana przed Kakadu impreza przyciągnęła tłumy ludzi. I choć nie wszyscy wydają się być z niej zadowoleni, ja cieszę się, że na nią pojechałam.

JAK MOŻNA BYŁO WZIĄĆ UDZIAŁ W TARGACH?
Wstęp na targi kosztował od 15 zł (ulgowy) do 30 zł (dorosły). Organizator zapewnił również specjalne oferty dla rodzin, a także zaproszenia, dzięki którym wstęp był bezpłatny. Rzeczą, która naprawdę zasługuje na pochwałę jest specjalna (a przede wszystkim bezpłatna) linia autobusowa uruchomiona na czas trwania targów. Autobusy kursowały z Dworca Centralnego i Zachodniego, w piątek co godzinę, a w weekend co pół godziny.


CO MOŻNA BYŁO ZOBACZYĆ?
Targi to przede wszystkim stoiska i mnóstwo wystawców. Na targach można było kupić wszystko, od żwirku dla kota po bluzę, w której możesz nosić swoją fretkę. Jedynym ograniczeniem był całkowity zakaz sprzedaży zwierząt. Mimo wszystko wielu hodowców wykorzystało to jako okazję do promowania swojej hodowli. W niedzielę, kiedy odwiedziłam targi z przyjaciółką, udało nam się zobaczyć hodowców kotów, jeży, a także specjalny punkt adopcyjny dla fretek. Do adopcji zachęcali również wolontariusze z warszawskiego Schroniska Na Paluchu. Przy punkcie kręciło się dużo ludzi, którzy mieli szansę nie tylko zapoznać się z katalogiem psów znajdujących się w schronisku, ale także poznać kilka z nich. Dla młodszych uczestników targów przygotowano specjalną grę edukacyjną, którą wolontariusze rozdawali zainteresowanym dzieciom.


CZY TO TYLE?
Oczywiście, że nie! Targi Warsaw Animal Days to również cała masa wykładów, szkoleń czy pokazów. Można było obejrzeć wystawę kotów i wystawę psów, pokaz psiej mody, a także wstąpić do strefy behawioralnej lub dowiedzieć się czegoś o dogoterapii. Odbywały się również zawody psich zaprzęgów (wraz z zajęciami edukacyjnymi dla dzieci) i konkurs agility. Poza zwierzętami, które widujemy na codzień, można było spotkać się z motylami w specjalnym namiocie, a także pojeździć na kucykach, stanąć oko w oko z olbrzymim wielbłądem, albo uciec od miejkiego zgiełku i zanurzyć się na chwilę we wiejskim życiu na mini farmie. Z myślą o młodszych uczestnikach przygotowano również specjalny panel z Nelą Małą Reporterką.


CZY BYŁO WARTO?
Według mnie, jak najbardziej. Była to świetna okazja na zakupy, dowiedzenie się czegoś nowego, a także do powiększenia rodziny o kolejną kulkę szczęścia na czterech łapach. Było tam wszystkiego po trochu dla każdego - nie ważne czy kochasz psy, koty, jeże czy fretki. Niestety, to ma też swoje złe aspekty. Różnorodność atrakcji doprowadziła do organizacyjnego fiaska. Całe szczęście nie doświadczyłam na własnej skórze panelu z Nelą, ale zdjęcia i komentarze zarówno uczestników jak i wolontariuszy targów są przerażające. Wymieszanie atrakcji dla dzieci z targami branży zoologicznej mogło wydawać się atrakcyjnym pomysłem i zabiegiem marketingowym, ale nie można zjeść ciastka i jednocześnie mieć je w ręce. Czasem trzeba zdecydować się na jedno, w szczególności, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo i komfort nie tylko ludzi, ale i zwierząt. Mam nadzieję, że przyszła edycja targów odbędzie się w nieco odmiennej formie, a organizatorzy nauczą się na błędach popełnionych podczas pierwszej edycji.

Related Posts

zwierzęta 8518270381024753253

Prześlij komentarz

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *